Pod kilkoma względami dzisiejszy sparing w Pucku można uznać za bardzo dziwny. To chyba ostatni sparing naszej drużyny w tym mieście...
Sparing ten z naszego powodu nie powinien był dojść do skutku. Nie mogliśmy zebrać wystarczającej ilości zawodników, aby można było mówić o normalnej grze... a co dopiero o szukaniu nowych ustawień i zagrywek. Jednak raz powiedziane słowo kolegom z Pucka zobowiązywało nas do zrobienia wszystkiego, aby do meczu doszło. I doszło, ale chyba ostatni raz. Ale najpierw kilka słów o grze.
Licząc trenera Zbigniewa Lengiewicza - który też wszedł na moment na murawę - było nas trzynastu. Szkoda słów na taki stan osobowy - w części przypadków rozumiemy powody nieobecności. W pierwszej połowie było na początku kilka minut chaosu związanego z tym, że kilku zawodników musiało zagrać na innych pozycjach niż zwykle. Jednak po ok. 10 min gra zaczęła się układać i nie licząc kilku dobrych sytuacji gospodarzy, to nasza drużyna prowadziła grę piłką. Zostało to udokumentowane zdobyciem bramki przez Bartka Ciesielskiego.
Niecodzienność dzisiejszego sparingu wynikał z faktu, że obok w hali sportowej odbywał się turniej piłki halowej zakładów pracy. A w nim brało udział pięciu naszych zawodników, z czego jeden tylko tam - na murawie się nawet nie pojawił. Dzięki organizatorom turnieju i działaczom Zatoki, udało się tak ustawić terminy, że przerwa w meczu przypadła akurat na mecz który nasi zawodnicy rozegrali w hali. Niestety, w drugiej połowie już się tak nie udało, gdyż drużyna 'halowa' nie wyszła na murawę. Musiała rozgrywać mecz półfinałowy, a chwilę później walczyć o pierwsze miejsce w turnieju (wygrali 2:1). Z tego powodu w naszej ekipie zagrał kolega Pazdan oraz całkiem dobrze się sprawujący obrońca Zatoki.
Niestety, druga połowa z racji tego że przez całe 45 min graliśmy gołą jedenastką, nie była już taka dobra. Było dużo przypadkowości, MNÓSTWO niewykorzystanych okazji przez obie drużyny - chociaż chyba nieco więcej mieli ich gospodarze. Z kolei Bartek Ciesielski wykorzystał drugi raz swoją okazję i trafił do siatki Zatoki. Kończyliśmy mecz już w lekkich ciemnościach. Kolegom z Zatoki dziękujemy za mecz, ale tak jak wspomnieliśmy wcześniej będzie to chyba nasz ostatni sparing w Pucku.
Dlaczego? Mianowicie nie popisali się miejscowi kibice, których generalnie prawie w ogóle nie było. Niestety, te dwie - trzy osoby które przez cały mecz ryczały na trybunach niecenzuralne wyzwiska w kierunku gości, pozostawią nieprzyjemne wrażenie na bardzo długo. Rzucona w kierunku działaczy Jantara butelka po piwie pod koniec spotkania dopełniła tylko obrazu żałosnej atmosfery w części puckich trybun.
|